Zróbmy sobie drugi weekend w środę i czwartek!

Każdego dnia, włączając media informacyjne czy społecznościowe jesteśmy bombardowani informacjami związanymi z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną i potencjalnym krachem cenowym jaki może nastąpić na rynku ropy, węgla, gazu, powoli także żywności. Pojawiają się również informacje dotyczące osób, które przybyły do nas uciekając przed wojną. Piszący artykuły wskazują, że nie będą oni zdolni do podjęcia pracy lub jej nie podejmą ze względu na 500+, bariery językowe lub inne czynniki. Są jeszcze smaczki w postaci pracy na czarno (lub mała działalność), która tworzy nieuczciwą konkurencję dla niektórych firm. Chyba największą grupę uchodźców stanowią dzieci, które na jesień wygenerują problem w postaci braku miejsc w żłobkach, szkołach, problemy lokalowe, jakości kształcenia (większe grupy, przerost klas, obciążenie nauczycieli - wymieniać można wiele). 

Wszystkie artykuły wskazujące powyższe problemy łączy jeden mianownik. Braku rozwiązań. 

Ukraina przygotowywała się 6 lat na czasy, które nastały w lutym tego roku. Okres względnego spokoju został wykorzystany. Polska także powinna się przygotować na to co nastąpi we wrześniu, październiku bieżącego roku. W opozycji do przygotowań zawsze możemy tylko patrzeć co nastanie... i ciężko pracować bo jako naród pracujemy prawie najwięcej roboczogodzin tygodniowo w Europie i jak przypuszczam z obliczeń wyłączone są jednoosobowe działalności gospodarcze, w których właściciel pracuje statystycznie zdecydowanie więcej. Politycy podjęli próbę uszczęśliwienia handlowców tworząc fikcyjną "wolną niedzielę od handlu". Robiąc to nieumiejętnie, przymusem, który zawsze generuje opór. Gdzieś w tym całym zamieszaniu kończy nam się epoka covidowa. Ja tylko przypomnę w skrócie, że lokale gastronomiczne, nadmorskie, w górach, agroturystyki dostały rykoszetem w tym całym zamieszaniu.   

A gdyby tak obrócić kota ogonem i znaleźć do tego wspólny mianownik? 

Inspiracją niech będą "niedziele niehandlowe" - taki żarcik... 

Mam taki pomysł! aby zrobić drugi weekend w środę i czwartek ??????? 

Proponuję, rzecz bardzo prostą. Pracujemy 5 dni, 2 dni odpoczywamy. (bez wchodzenia w kalendarz świąt, zmian w kodeksie pracy, urlopów (pierwszeństwo dla urlopów grupowych - ten pomysł opiszę innym razem). 

  No dobra ale co to zmienia?  

A) spadek zużycia paliwa - wczoraj wracałem z pracy około 50 minut samochodem zamiast 20 minut. Powód jest bardzo prosty - majówka a raczej kumulacja ruchu kołowego spowodowana okresem wolnym. Zresztą koszmar dojazdu do pracy rano trwa jeszcze długo po naszej pobudce. Każde opuszczenie dużego miasta w piątek i powrót w niedzielę to są korki. Także przygotowanie do świąt czy innych wydarzeń. Większość robi to w weekend co widać po krążących samochodach na parkingach galerii handlowych. Każdy dzień w godzinach szczytu poza sobotą i niedzielą to są korki.  

B) ceny noclegów - tańsze wyjazdy w Polsce i za granicą. Każdy, który jeździ gdziekolwiek w celach rekreacyjnych wie, że o nocleg w weekend jest trudniej i drożej. Wielokrotnie. No bo w końcu wszyscy (przepraszam tu 30-40% nieuprzywilejowanego społeczeństwa) mamy wolne w sobotę i niedzielę. Z punktu widzenia prowadzenia hotelu, pensjonatu, wynajmu domków czy innych form udzielania noclegu każdy taki przedsiębiorca ma określone koszty. Jeżeli w środku tygodnia przychód wynosi zero to trzeba nadrobić to w weekend gdzie ludzie po prostu chcą gdzieś w końcu pojechać i zapłacą więcej bo mogą. Przecież mają bon turystyczny! 

C) gastronomia, eventy - branża, która mocno oberwała w ostatnim czasie mogłaby mieć większe obroty 4 dni w tygodniu. Ciężko w niej o pracowników z różnych powodów. No ale przecież mamy wiele kobiet imigrantów, które mogłyby tam tymczasowo podjąć pracę. 

D) zasoby lokalowe - funkcjonując 7 dni dzieci w szkołach można rozłożyć bardziej równomiernie. Zwiększamy liczbę miejsc o kilkaset tysięcy. Są to oczywiście dodatkowe miejsca pracy dla kobiet również nauczycieli przebywających tutaj z określonych powodów. 

E) węgiel i prąd - jako, że 30-40% społeczeństwa ma wolne energetyka w weekend jedzie na "mniejszych obrotach". To trochę jak z jazdą samochodem. Im szybciej jedziesz tym więcej spala. Wyrównanie czy też lepsze rozłożenie zużycia energii pozwoli spalić kilka procent mniej węgla. Spalamy około 70 mln ton na rzecz wytwarzania prądu i energii.   

F) wolny weekend - system, w którym funkcjonujemy 7 dni z wyszczególnieniem dwóch weekendów dawałby realną szansę na budowanie więzi między ludźmi.  

G) konkurencyjność firm, w których część sprzętu stoi ze względu na ograniczenia. Np. transport drogowy towarów. Samochód ciężarowy, którego koszt (bez paliwa) utrzymania wynosi 8-10 tysięcy miesięcznie mógłby jeździć 30% czasu więcej. Wyższa efektywność - niższa cena, lepsze zarobki itd. 

H) pewnie wiele innych korzyści? 

Wprowadzając taki system niwelujemy wpływ wielu problemów. Tworzymy szanse dla nas jako społeczeństwa bez uprzywilejowania grup zawodowych jednych kosztem innych. Wprowadzamy więcej ładu (zaraz zwymiotuję), harmonii, funkcjonujemy taniej, efektywniej. Dajemy sobie szanse i dajemy je innym...
 

Pytanie czy chcemy czy jakoś to będzie? 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dobre nawyki w energetyce. Bądźmy eko, kupujmy mniej węgla, oddychajmy czystym powietrzem!